Dla psa - naturalnie

Życie miejskiego psa to jeden długi ciąg fast foodów, żarcia kipiącego od konserwantów oraz toksycznych chemikaliów mających chronić go przed insektami. O ile przejście z puszek na domowe jedzenie jest kłopotliwe, ale całkiem wykonalne, to rezygnacja z pchło- i kleszczobójczych specyfików większości z nas nie mieści się w głowie.

I nawet fakt, że w ich skład wchodzą wyjątkowe świństwa, mogące zafundować psu (oraz nam) całą masę „atrakcji”, poczynając od uporczywych plam i przebarwień, przez zatrucia, aż po raka, niewielu zniechęca. Bo jeśli nie one, to co? Już podpowiadamy.

Naturalna obroża przeciwpchelna. Czyli zwykła obroża nasączona kilkoma kroplami olejku zapachowego (doskonale sprawdzają się: cynamonowy, rozmarynowy, cedrowy czy goździkowy) zmieszanego z 2 łyżeczkami olejku migdałowego.

reklama

Spray przeciwpchelny przygotowujemy podobnie: 10-15 kropli ulubionego olejku plus pół litra wody z organicznym nieperfumowanym mydłem. Wymieszać, wlać do butelki z rozpylaczem i psikać sierść kilka razy dziennie.

Ziołowy proszek na pchły to także żadna filozofia. Wystarczy moździerz, tłuczek i po garstce wysuszonego rozmarynu, eukaliptusa, kopru włoskiego, piołunu oraz szczawiu kędzierzawego (w równych proporcjach).

Można też potraktować insekty szamponem – do łagodnego szamponu albo mydła rozpuszczonego w wodzie dodajemy znane nam już olejki esencjonalne, maksymalnie 10 kropel. Psa trzeba dobrze natrzeć, szczególnie pod pachami i między palcami, a potem odczekać jakieś pięć minut, zanim dokładnie (!) spłuczemy szampon. Kąpiel powtarzamy codziennie, póki pchły nie poddadzą się ostatecznie. I oczywiście regularnie pierzemy psie posłanie – jeżeli tego nie zrobimy, pchły spokojnie przeczekają zabiegi olejkami w wygodnym łóżeczku i wrócą na dawne włości, jak tylko pies zacznie chrapać.


Tekst: Weronika Kowalkowska, Joanna Halena
Zdjęcia: Be&W, Flora-Press, Shutterstock, Materiały Prasowe

Zobacz również