Wraca moda na wyroby z wikliny. Powstają z niej już nie tylko koszyki czy kufry, ale też meble czy nawet płoty.
Pierwszy obrazek, słodko pachnący wakacjami, to perłowozłoty słomkowy kapelusz ze wstążką. Wisiał w sieni na drzwiach – zawsze gotowy do drogi, wierny towarzysz popołudniowych spacerów po polach i łąkach. Były też siermiężne kosze z niekorowanej wikliny – walały się w każdym wiejskim gospodarstwie, nosiło się w nich ziemniaki z pola. Bardziej dopracowane i foremne towarzyszyły małomiasteczkowym gospodyniom w cowtorkowych i copiątkowych wyprawach na targ.
Plecione, bielone meble o wymyślnych (naśladujących „prawdziwe” salonowe meble) kształtach były obowiązkowym elementem wyposażenia każdego szanującego się letniska z początku XX wieku. Z kolei ciemne, werandowe i ogrodowe, komplety – chętnie przenoszone zresztą do domowych wnętrz – przywodzące na myśl „Pożegnanie z Afryką”, koiły tęsknotę za latami kolonialnej świetności.
A wszystko zaczęło się jak zwykle od chęci ułatwienia sobie życia. Jakoś trzeba było przenosić dobra z miejsca na miejsce. Prawdopodobnie nasi przodkowie skorzystali z najlepszej lekcji – podpatrzyli tę umiejętność u ptaków wijących gniazda (a może u gryzoni moszczących sobie legowiska ze słomy?).
Początkowo wyplatano proste nosidła i kosze, potem coraz bardziej skomplikowane przedmioty: drobne sprzęty, beczki, misy, w których wyrastało ciasto chlebowe, zanim uformowane w bochny trafiło do pieca, płoty i ściany domostw. Technikę splotu doprowadzono do takiej perfekcji, że w specjalnie plecionych wiadrach i konwiach nosiło się wodę! Do tej pory można się jeszcze gdzieniegdzie natknąć na słomiany ul – kiedyś takie szyte ze słomianych warkoczy pasieki były częstym widokiem. Tak samo powszechnym jak kapcie z lipowego łyka – potrafił je zrobić każdy. Mówiło się nawet: „Chłop włazi na lipę bosy, a schodzi obuty”.
Pleciono z różnych roślin: trawy, słomy, korzeni (sosny i jałowca), pędów drzew i krzewów (leszczyny, dębu, świerku), rogożyny, dartki, czyli łuby (brzozowej), łyka (lipowego i wiązowego), kory (brzozowej), pasków skóry i sznurka skręconego z włókien roślinnych. Eleganckie meble i przedmioty wyplatano ze szlachetnych odmian wiklin uprawianych na plantacjach. Na przedmioty codziennego użytku, jak choćby gospodarcze kosze, proste płoty, wystarczała dziko rosnąca nad rzekami, strumykami i przy drogach wiklina. Ale prawdziwe bogactwo splotów, odcieni i faktur zagwarantowały rośliny egzotyczne, w niezliczonych odmianach.
Rafia – rosnąca w Afryce i obydwu Amerykach palma iglasta – idealna na wiązania, zawiasy (bardzo wytrzymałe i mocne), drobne przedmioty dekoracyjne i użytkowe: naczynia, tace, maty, zabawki. Liście palm, włókna bananowca, trawa morska o szarozielonkawej barwie, wszystkie doskonałe na mniejsze przedmioty, np. kuferki, podkładki i koszyki. Hiacynt wodny, z którego powstają pufy i siedziska. A bambus, który ma ok. 100 rodzajów i 600 gatunków? Nic dziwnego, że wyrabiane z niego sprzęty są tak różnorodne.
Prawdziwym odkryciem dla meblarstwa był rattan. Z łodygi trzcinopalmy rosnącej w Indonezji, Malezji i Tajlandii robi się stoliki i fotele, kosze i pudełka, najrozmaitsze przedmioty dekoracyjne, a także maty. Z nich z kolei fronty mebli, wezgłowia łóżek oraz drzwi przesuwne. Wreszcie siatki – na siedziska i oparcia krzeseł, fotele bujane, osłony kaloryferów.
Kolejnym krokiem milowym był loom, nazywany europejskim rattanem. Matę loom tka się na specjalnych krosnach. Nić celulozowa pochodzi ze skandynawskich plantacji drzew, wewnątrz ma ocynkowany stalowy drucik (dlatego jest bardzo trwała). Jest impregnowana, lakierowana i polerowana. Wykonane z niej meble mają miękki wygląd tych z wikliny czy rattanu, a jednocześnie pozbawione są ich wad: kruchości, sztywności, blaknięcia. To symbol mebli luksusowych, z klasą.
Do naturalnych materiałów dołączyły też syntetyczne. Wyglądają niemal identycznie jak elegancka plecionka, a do tego nie robią na nich wrażenia zła pogoda, deszcze, śnieg, promienie UV, słona woda, chlor ani nawet duże wahania temperatury (co w stosunkowo krótkim czasie rujnowało wygląd mebli z surowców roślinnych). Technorattan jest więc rozwiązaniem praktycznym, ale na pewno nie wywoła tak żywych wspomnień jak prawdziwe wiklina, trawy i słoma.
Tekst: Michalina Maczmarkiewicz
Fotografie: Stockfood/Free, Corbis
www.marks-and-spencer.com.pl
www.doramdesign.pl
www.decolor.pl
www.willowhouse.pl
www.grange.fr