
Drewniane ozdoby z duszą – historia Królewny z drewna
Rzemiosło– Kiedyś wyrezki świadczyły o prestiżu. Im bogatszy gospodarz, tym piękniej miał ozdobiony dom – opowiada Ewa.
Dziś ona sama wycina takie drewniane ozdoby.
Żubry, kartacze, ser koryciński, tradycyjne pieśni – z tym kojarzy się Białostocczyzna. Ale przed oczami stają także malownicze wioski z kolorowymi, pięknie udekorowanymi chatami.
To zdobienia okien oraz narożników domów sprawiają, że okolica jest tak estetycznie spójna. Niemal każda wioska ma swoje motywy przewodnie. – Tu więcej ptaszków, gdzie indziej roślin. Być może wpływ na to miał fakt, że w danej okolicy tak zwane wyrezki robił tylko jeden artysta – opowiada Ewa Korniluk, znana w mediach społecznościowych jako Królewna z drewna.

Odkrycie życiowej pasji podczas pandemii
W okolicach Dubicz Cerkiewnych takim twórcą był mój dziadek. Ale nie jest to opowieść o tym, jak dziewczynka pod czujnym okiem dziadka robi swoją pierwszą nieporadną wycinankę w drewnie, tylko historia o dojrzałym poszukiwaniu korzeni, rozumieniu tradycji, o szacunku dla dziedzictwa.
Wszystko zaczęło się w pandemicznym czasie, kiedy Ewa postanowiła pojechać z przyjaciółką do domu odziedziczonego na wsi.
– Ona pieliła, kopała, sadziła – wspomina – a ja zabrałam się za porządki. Dziadek zajmował się rzemiosłem; najlepiej pamiętam kosze z wikliny i słomy, które sprzedawał.
Tymczasem sprzątając jego warsztat, znalazłam kwiatową drewnianą wycinankę. Dopiero sąsiadka uświadomiła mi, że to matryca, na podstawie której robił ozdoby chałup.
I że to on udekorował nimi całą okolicę.
Ewa Korniluk zajmuje się ochroną środowiska w gminie, a po godzinach robi tradycyjne wyrezki.
FB: Królewna z drewna

Pierwsze kroki w sztuce drewnianych zdobień
– Pomyślałam, że warto w takim razie odświeżyć te detale w odziedziczonym domu, bo oryginalne już się prawie rozpadły.
Szybko się okazało, że niemal nikt już tego nie robi. W końcu w Wojszkach zapytałam sklepową, kto jej wyciął nadoknia, i tak trafiłam do pana Aleksego Ryżyńskiego.
Na pierwsze spotkanie pojechałam z mężem i dziećmi. Miało być krótką pogawędką, a trwało cztery godziny.
Oglądałam narzędzia i szablony, a pan Aleksy opowiadał o tradycjach, o technice. Czułam się tak, jakbym właśnie odkryła swoją życiową pasję.
Dziś mogę powiedzieć, że to był mój mistrz. Dobiegał już dziewięćdziesiątki i jestem szczęśliwa, że udało mi się do niego trafić.
Zobacz też: Poznaj miękkie i otulające szale z Podlasia z wełny merynosów

Królewna z drewna – współczesna kontynuatorka tradycji
Kiedy w końcu sama wycięła swoje zdobienia nad okna, ludzie zatrzymywali się przed domem, robili zdjęcia. Pytali, czyje to dzieło. Nie mogli uwierzyć, że kobiety.
W czasie pandemii wiele osób z miasta kupiło wiejskie domy. I to ci nowi mieszkańcy, świadomi wartości lokalnych tradycji, stali się pierwszymi klientami Ewy.
Od tamtej pory zrobiła dobrze ponad setkę dekoracji. Na ścianach warsztatu, obok matryc dziadka, wiszą jej dyplomy i nagrody.
– To miłe i ważne, ale najwięcej frajdy mam, kiedy dostaję wiadomości od zadowolonych klientów.
Jedna z pań napisała mi na przykład, że nie lubiła wsi, ale odkąd jej dom wypiękniał dzięki moim dekoracjom, zmieniło się też jej podejście do życia za miastem.
Zobacz również: Papierowe wycinanki Oli Rózgi - to nie tylko ozdoby ale i opowieści o życiu
ZDJĘCIA, TEKST i STYLIZACJA: GUTEK ZEGIER