Wspaniala historia!Mialam szczescie przezyc podobna gdy wychowywalismy piskle golebie znalezione w ogrodzie.W pierwsza noc gdy przynieslismy do domu otworzylo oczka...Nigdy nie mielismy takiego doswiadczenia,ale podpytalam moja kolezanke i wiedzielismy jak karmic,oczywiscie strzykawka...Nasz stara suczka Bunia i nasz Antos zaprzyjaznili sie.Cala zime na noc byl w pudelku a pozniej na nim siedzial,byl naszym dzieckiem.Wiosna zamieszkal w szklarence i wracal do niej jak kurczak.Lubial nasze towarzystwo siedzac obok nas na lawce.Uczylismy go latac ale szlo opornie,bo jak mu pokazac jak sie to robi:)Pare razy myslelismy ze go stracilismy ale odnajdywalismy go.Juz zaczelismy sie przyzwyczajac ze chyba nigdy nie bedzie samodzielny,az tu pewnego dnia przy silnym wietrze wystartowal i polecial daleko...nie bylo go caly dzien i cala noc ...Czulam sie jakbym stracila dziecko i bylo to straszne.Rankiem gdy sprawdzalam szklarenke oniemialam z radosci bo moj Antos tam byl!Wygladal strasznie,zmeczony myslalam ze zdechnie...Za pare dni gdy wydobrzal odlecial i stal sie wolny! Pewnego dnia zobaczylam na galezi dwa mlode golebie uczace sie fruwac,przed naszym domem i jak sie okazalo byly to dzieci Antosi !Poznajemy naszego golebia po charakterystycznej lapce,Tej wiosny poraz drugi wije gniazdko przy domu,jet wolny ale jest z Nami!To wspaniale doswiadczenie ktore spotkalo Nas na Wyspach,pozdrawiam