salon w stylu skandynawskim

Dom w stylu skandynawskim jak dosłownie „ręcznie robiony”!

Domy w Polsce

Sami go wymyślili i zbudowali własnymi rękami. Chcieli, by był kolorowy i trochę szalony – tak jak oni. Iwona i Mikołaj zapraszają do Domu pod Skałą.

reklama
aranżacja kuchni
Kwieciste i niebieskie krzesło – Brena Wnętrza z duszą. Lampa kiedyś wisiała w kopalni.

Nietypowy pomysł na stylizację wnętrz

To miejsce aż tryska kolorami – czerwone słupy okalające taras są jego znakiem rozpoznawczym. Strażacki odcień jest tak mocny, że widać je wśród drzew z drogi. Między nimi stoją stoliki z pomalowanych olbrzymich szpul na kable.

Przez szklaną ścianę zaglądamy do środka – tu też sporo się dzieje: błyszcząca kuchnia w czerwieniach, niebieskie i żółte fotele, kwieciste krzesła, abażury wydziergane na drutach z kolorowych włóczek, lśniący komin z czarnych płytek ceramicznych.

Zaczęło się od działki budowlanej w Gołaczowie

Kotlina Kłodzka była im pisana, tak jak wspólne życie – mówią. Poznali się na osiemnastce kolegi i tak już zostało, choć minęło ponad 20 lat. W te okolice przyjeżdżali z rodzicami na pierwsze górskie wycieczki, potem już razem.

Kiedy więc zamarzyła im się odskocznia od miejskiego życia we Wrocławiu, właśnie między Dusznikami a Kudową-Zdrojem postanowili szukać działki. Kiedy trafili na tę w Gołaczowie, wpadli w zachwyt – wioska jest malutka, zaledwie kilka domów, a kawałek ziemi, który kupili, leży całkowicie na uboczu i z czterech stron otacza go las rosnący na skale. 

– Czuć było tutaj dobrą energię – mówi Iwona. – Zresztą już w średniowieczu była tu osada, bo biegła tędy odnoga Bursztynowego Szlaku. Gdy pójdzie się ścieżką powyżej naszego domu, można spotkać poniemieckie piwniczki z XIX wieku. Lubimy sobie pofantazjować, jak żyli tu ludzie przed nami.

 


Projekt w stylu skandynawskim, z lokalną nutą

Projekt domu autorstwa Mikołaja zainspirowany jest skandynawską prostotą, bo bardzo lubią podróżować w tamte rejony. Znajoma projektantka jedynie zamieniła jego pomysły w architektoniczny szkic. – Mój mąż to wizjoner i człowiek niezwykle utalentowany – mówi Iwona. – On nasze siedlisko wymyślił i zbudował własnymi rękami.

Nawet stół w jadalni jest jego dziełem. Zrobił go ze starych dębowych desek, które 30 lat przeleżały w schowku u dziadka. Fachowcy kładli jedynie instalacje elektryczną i hydrauliczną. Dom ma konstrukcję szkieletową i dwuspadowy dach. Musieli go postawić frontem do drogi – tak zalecił konserwator zabytków – żeby pasował do pozostałych domostw w Gołaczowie i tradycyjnego układu wsi. 

Wnętrze zaplanowali tak, żeby każdy znalazł tu swoje miejsce – można spędzać czas razem albo schronić się w ustronnym kącie. Parter to kuchnia otwarta na salon i jadalnię, z wysokim na siedem metrów słupem kominowym, przy którym stoi żeliwna koza, dwie sypialnie, łazienka i kotłownia.

Na górze jest antresola osłonięta plecioną siatką pomysłu Mikołaja, sypialnia i drugi salon z dużym stołem, idealnym do gry w planszówki. Nie ma za to telewizora i zasięgu – człowiek przestawia się w tryb slow i ma szansę pobyć sam na sam ze swoimi myślami.

Drewniany taras – tu układasz sobie życie od nowa

W historię ich domu od początku wpisany jest spokój. Budowali go parę lat, etapami. Powoli powstawała też ścieżka, która prowadzi zboczem w dół – po każdym spacerze dokładali między kamieniami trochę mchu z lasu i dziś mają zielony dywan.
 

aranżacja salonu w stylu skandynawskim
Drewnianego Skałka, drewnianą figurkę widoczną na zdjęciu, dobrego ducha domu, Iwona kupiła na pchlim targu w Dusznikach. Żółte fotele siostra Mikołaja chciała wyrzucić, oni je odnowili i dali im drugie życie.

Na płynącym obok strumyku zrobili spiętrzenia wody, żeby  było słychać jego kojący szum. Bo natura jest w ich siedlisku najważniejsza – śpiew leśnych ptaków, dzięcioły stukające w drzewa i sarny, które podchodzą pod okna.

– Tutaj wstajesz rano, wychodzisz z kawą na taras i od nowa układasz sobie całe życie – mówi Iwona. – Przestępujesz próg domu czy robisz krok z tarasu i już jesteś na szlaku. Niedaleko jest Szczeliniec Wielki i Błędne Skały, Duszniki-Zdrój, a także osada buddystów ze świątynią ozdobioną malowidłami artystów z Laosu.

Budowa domu to nie wszystko

Stopniowo dobudowują kolejne atrakcje – w tym roku saunę z zielonym, porośniętym alpejską roślinnością dachem i minipark linowy dla dzieci zamiast placu zabaw. Nic dziwnego, że ich synowie – 11-letni Cyprian, 9-letni Emil i 6-latek Leon – uwielbiają tu przyjeżdżać.

Ostatnio jednak rzadziej im się to zdarza. Zdecydowali, że dom będą wynajmować gościom, a tych z roku na rok przybywa. Dlatego już szykują się do remontu poniemieckiej szkoły z XIX wieku, którą wypatrzyli w czasie spaceru po okolicy – Mikołaj właśnie rysuje plany, jak ją przerobić na przytulny dom.

Więcej zdjęć w galerii.
 

Tekst: Agnieszka Wójcińska
Zdjęcia: Marcin Grabowiecki
Stylizacja: Muchał Gulajski

Zobacz również