W wiśniowym sadzie: białe wnętrza w stylu rustykalnym
Domy na świecieŚwiątek, piątek czy niedziela, ona zawsze budzi się o piątej rano i idzie do swojej pracowni. Mówi, że to jej plac zabaw. Lepi z gliny, maluje obrazy, odnawia stare meble. Jest wulkanem energii. – Ciągle coś robię – opowiada. – Mam w głowie tak niewiarygodną ilość pomysłów, że czasami mnie to stresuje. Wiele osób uważa, że jestem beznadziejną pracoholiczką, ale ja po prostu chcę spełnić wszystkie swoje marzenia.
Wiejski dom pełen energii
Lena z mężem prowadzili nawet kiedyś w Jönköping niewielki sklep z wyposażeniem wnętrz i dekoracjami. Była wtedy w swoim żywiole. – Najbardziej zabawne jest to, że sama nigdy nie byłam w sklepie meblowym, żeby kupić nowe meble, no, może z wyjątkiem łóżek i materaców. Całą resztę: krzesła, komódki, stoły, szafki znalazłam na pchlich targach. Sama je skrobałam, malowałam, niektóre nawet tapicerowałam – mówi. Jej dziełem są nawet wszystkie zasłony, poduszki i koce.
Od dziecka bawiło ją urządzanie wnętrz. Rodzice opowiadali o architekturze i sztuce, jeździli na wystawy, nauczyli ją doceniać piękno, a także łączyć ze sobą przedmioty z różnych czasów. Po jakimś czasie zrozumiała, że najbardziej podobają jej się rzeczy proste i niekoniecznie nowe i że najbardziej lubi łączyć ze sobą to, co szorstkie i surowe, z miękkim i zmysłowym. Widać to w jej wiejskim domu, o którym przyjaciele mówią, że jest pełen dobrej energii. Oczywiście sama dobierała tu kolory, tapety, tkaniny. Perłowoszare podłogi i jasne ściany pięknie odbijają światło, a czerwono-białe kratki ożywiają rustykalne pokoje z prostymi wiejskimi meblami.
Stare meble ręcznie malowane
Lena i Per-Axel przeprowadzali się ostatnio dwa razy. Najpierw do Arild, gdy uznali, że czas na emeryturę. Nie docenili jednak temperamentu Leny. Kiedy tylko skończyła z meblowaniem, zaraz zaczęły ją swędzieć palce. – Poszłam na kurs i zaczęłam lepić z gliny. W końcu nie mogliśmy znaleźć miejsca na moje skorupy i wtedy kupiliśmy większy dom w Höganäs.
Po kilku tygodniach zamieszania wszystkie meble stanęły na swoim miejscu i zapanowała cisza. Lena znów poczuła się nieswojo. – Na szczęście teraz mam ogród pełen kwiatów, w którym zawsze jest coś do zrobienia.
Nie kupuję nowych mebli – zapowiedziała pani domu. Cały dom urządziła starociami, a większość z nich znalazła sama na pchlich targach albo garażowych wyprzedażach i odmalowała. Wokół stołu Lena zebrała stare fotele, zmieniła im tylko pokrowce. Poduszki obszyła tkaniną Ralpha Laurena, pikowaną narzutę, obrus przywiozła z wycieczki do Prowansji. Lampa to znalezisko aukcyjne.
Tekst: Joanna Halena
Zjęcia: Helene Toresdotter/ House of Pictures
Produkcja: Pia Mattson
Zobacz też: