dom na wsi

Rajski domek na wsi. W tym rustykalnym siedlisku czas płynie wolniej

Domy w Polsce

Prawdziwych gęsi jeszcze nie ma, ale wszystko przed nią. Na razie Iwona uprawia marchewkę, robi falbanki, nalewki i weki. I żyje jak w bajce.

reklama
rustykalny dom na wsi
Dom, który groził zawaleniem, dziś jest przytulną oazą spokoju

Ucieczka od życia w wielkim mieście

Iwona powinna urodzić się sto lat temu, kiedy nie było cyfrowych wynalazków. Albo chociaż na wsi, gdzie czas płynie inaczej. Tymczasem przeznaczona jej była Warszawa, i to samo centrum – elegancka ulica Mokotowska, gdzie ma Bukieciarnię. Uwielbia kwiaty, ale wizyty na giełdzie o czwartej rano już mniej. Szlag ją trafia, gdy telefon ciągle dzwoni, nie ma gdzie zaparkować, a klienci czekają…

Miała zobaczyć dom na sprzedaż. Ustawiła GPS, śmignęła trasą na Białystok, później usłyszała „skręcić w lewo”, a potem się pogubiła. – Znalazłam się w wiosce, gdzie kończyła się droga. Zatrzymałam się. Rozejrzałam i pomyślałam: „Jezu, tu będzie raj” – wspomina. Przed nią w zrujnowanym ogrodzie stał zrujnowany dom ze zrujnowaną tabliczką „na sprzedaż” i numerem telefonu, na który nikt nie odpowiadał. Jednak znalazła właściciela i po dwóch miesiącach akt notarialny miała w ręku. – Zazwyczaj tak świrnięta nie jestem – śmieje się Iwona. – Tym bardziej że do domu strach było wejść. Groził zawaleniem.

kuchnia w drewnie w starym domu
Drewno w połączeniu z jasnymi barwami daje wrażenie lekkości

Remont wiejskiego domu

W pierwszym roku odnowiła stodołę i ogrodziła działkę, cztery tysiące metrów z dwóch hektarów, które były jej. – Zaszalałam i kupiłam sztachety. Całe życie marzyłam, aby mieć taki płot. I koniecznie okiennice z serduszkami – wyjaśnia. W następnym roku z domu zostały tylko ściany zewnętrzne, a kolejne ekipy pracowały aż miło. Był czas, że na dachu siedziało osiemnastu chłopa! Najbardziej udały się ściany, po prostu otłuczone z tynku. Wyglądają świetnie i z zewnątrz, i wewnątrz.


Sposób na szybkie postarzanie desek

– Aż szkoda je ocieplać – boleje Iwona. – Na razie jestem twarda. Zimą, a tu jest naprawdę zimno, podkręcam kurek gazu – dodaje. Najbardziej żałuje, że nie udało się uratować podłogi. Gdy zobaczyła świeżo położone deski w salonie, załamała ręce, tak raziły nowością. Postanowiła je zabejcować, ale nie, jak zalecają, trzy razy, tylko raz. Zdążyły się już podniszczyć. Tym bardziej że nieraz chodzi w butach albo Dyzio wpada z dworu. Dyzio to york, który na wsi porzucił kanapowe życie i w mig nauczył się od okolicznych kundli, jak pilnować zagrody. Szczeka więc z całych sił i szaleje wzdłuż płotu – trawa nie ma szans.
 

sypialnia w wiejskim domku
Sypialnia w tym wiejskim domku jest sielska i romantyczna

Inspiracja stylem hiszpańskich hacjend

Już wcześniej wiedziała, jak dom będzie wyglądał. – Założyłam sobie segregator z pomysłami. Najbardziej zainspirowały mnie hiszpańskie hacjendy. Kiedyś, wracając z wakacji na Costa Blanca, zapłaciłam chore pieniądze za nadbagaż, tyle gazet nakupowałam – opowiada. Miała też wydzierki z „Werandy”. Obłożyła się książkami w stylu „Wyposażenie domu wiejskiego”. Zaczęła też zwozić meble z Holandii, gdzie zaopatruje kwiaciarnię. Uwielbia tamtejsze ogromne centra dla dekoratorów. Dom jest dopieszczony.

W poszukiwaniu idealnego wyposażenia wiejskiego domu

– To u mnie chorobliwe. W porządkach pomaga mi nieraz pani Małgosia. Jak tylko wyjdzie, biorę się za przesuwanie. Jest różnica, jak coś stoi 10 centymetrów nie w tę stronę – wyjaśnia. Dotąd będzie chodziła obok świecznika, aż znajdzie idealne miejsce. Ale czasem od razu jest dobrze. Tak było z gęsiami. Iwona wyładowała je z samochodu przy studni i tak już zostały. – Babcie ze wsi myślały, że mam żywe gęsi – śmieje się. – Potem dopiero zobaczyły, że ptactwo się nie rusza.

ogród wiejskiego domu
Przetwory, grzybobranie, ciągłe doglądanie wymarzonego siedliska - tak wygląda wiejskie życie Iwony

Wiejskie przyjemności: grzybobranie i przetwory

Odpoczynek? Na to słowo się obrusza. – Tyram tu jak dziki wół. Do Warszawy przyjeżdżam, aby odpocząć. Zimą a to firaneczki uszyję, a to falbaneczki przysposobię, poczytam trochę. Ale latem nie wiem, w co ręce włożyć. W sezonie grzybowym pędzę do lasu, a nocami pcham to wszystko do słoików – wylicza. Iwona pamięta, jak na pierwszą Gwiazdkę zrobiła prezenty. Kupiła drewniane skrzyneczki, wyłożyła je wiórami i powkładała słoiki jagód i grzybów. – Żebyś zobaczyła minę moich ciotek. To było bezcenne. Pomyślały, że zwariowałam – śmieje się.

Zdarza jej się iść w pole i nieraz, jak myśli poszybują w swoją stronę, ani się obejrzy i już ma chabrowo-rumiankowy bukiet. Mózg jakoś podświadomie wraca do warszawskiego biznesu. Zresztą z kwiatami Iwona ma do czynienia od dziecka. – Wychowałam się w kwiaciarni babci. Jako mała dziewczynka siedziałam i skubałam listki, układałam bukieciki – wspomina.

Fajnie trafiła. Do wioski, w której stoi kilkanaście wiekowych domów i mieszkają starsi ludzie. Nieraz tylko jakiś wnuczek babcię odwiedzi. Wszyscy są tacy życzliwi. – Podobno mówią na mnie Lucy – śmieje się Iwona. – To bohaterka serialu „Rancho”, która do filmowej wioski przyjechała z Ameryki. Z tym że ona ma lepiej, bo nie musi jeździć do miasta tak jak ja.

Więcej zdjęć rustykalnego wiejskiego domku obejrzysz w galerii. 

TEKST: BEATA WOŹNIAK
STYLIZACJA: JOLA MUSIAŁOWICZ

Zobacz również